Liturgia Słowa 2 Niedzieli zwykłej:
Iz 49, 3.5-6 Ps 40 1 Kor 1,1-3 J 1,29-34
Dzisiaj w Kościele obchodzimy 103. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy. Papież Franciszek w orędziu na ten dzień przypomniał o znaczeniu konkretnego wsparcia dla niepełnoletnich imigrantów ze strony Kościoła, społeczeństwa i wspólnot międzynarodowych. Dzisiejszy dzień musi być dla nas także refleksją w tym temacie oraz czasem jaki poświęcimy na modlitwę za migrantów i uchodźców.
Dzisiejsza Liturgia Słowa kontynuuje temat chrztu z poprzedniej niedzieli. Tydzień temu sami poprzez Ewangelię mogliśmy uczestniczyć w momencie chrztu Jezusa. Jan pokazuje także różnicę między chrztem, który on udzielał a chrztem, który udziela Jezus. „Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym” (J 1,). Jan odwołuje się do doświadczenia, którego był świadkiem. Widział, jak nad Jezusem otwiera się niebo. Jan jednocześnie pokazuje, że chrzest, który on udziela – chrzest z wody, nie ma w sobie chrztu z Ducha. Był to tylko i wyłącznie chrzest na obmycie z grzechów, chrzest, który prowadził do nawrócenia. Chrzest Jezusa natomiast daje Ducha. Chrzest Jezusa otwiera nad nami niebo, tak jak nad Nim niebo się otworzyło. Chrzest Jezusa jest większy, daje nowe życie. Często nad tym się nie zastanawiamy, nie myślimy o tym, jak wielkie znaczenie dla nas miał chrzest.
Dał nam nowe życie, przez co możemy być nazwani Synami Bożymi. Nosimy w sobie przez chrzest ogromną godność. Bycie chrześcijaninem nie ma wywoływać w nas poczucia, że jesteśmy gorsi albo powodować w nas lęk. Bycie chrześcijanami to powód do dumy. Popatrzmy na taką sprawę. Często lubimy się chwalić kogo tam nie znamy, jakieś ważne persony, jakie kontakty to mamy, co to potrafimy załatwić bo mamy takie plecy. Chwalimy się takimi relacjami. Słabo jednak chwalimy się relacją z naszym Ojcem, który jak się dzisiaj ukazuje w chrzcie, jest Ojcem, który nas wszystkich kocha. Mamy w sobie taki mechanizm, że jeżeli kogoś słabo znamy, ale jakoś znamy, to przyznajemy się do relacji, ale unikamy rozmów o nim. Wydaje się więc, że w wierze jest podobnie. Pewnie dlatego mało chwalimy się Ojcem i relacją z Nim, bo mamy z Nim słabą relację. Jan uczy dzisiaj, że z Ojcem trzeba być blisko – rozmawiać z Nim: „Ten, który mnie posłał (…) powiedział do mnie” (J 1,).
Dzisiaj Jan wydaje świadectwo o Jezusie w słowach: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1,29). Jan wskazuje na Jezusa, jako Tego, który naprawia sytuację świata – gładzi grzech. Te słowa za każdym razem słyszymy podczas Eucharystii, tuż przed Komunią Świętą. One przypominają o ofierze Jezusa. Uczy także nas, że mamy dać świadectwo. Jan sam daje publiczne świadectwo, wyznaje wiarę. Sam mówi po raz drugi: „Ja to ujrzałem i daję świadectwo” (J 1,). Ujrzał, czyli doświadczył. Świadczy o tym, co sam doświadczył. Nam, najprościej jest wyznać wiarę poprzez to, że będziemy uczestniczyć w niedzielnej Eucharystii: przyjście do Kościoła, bycie blisko, udział we wspólnej modlitwie, śpiewie, przyjmowaniu Komunii. Mamy w Eucharystii wiele możliwości, aby dać świadectwo wiary. Inną forma jest ostatnio zaniedbywane przestrzeganie piątkowego postu. Jest to wyraz naszej wiary.
Tutaj sprawdza się ludzkie przysłowie: dla chcącego nic trudnego. Wielu z nas może się wydawać, że Jezus i tak czy tak nas zbawi. Na pewno nie zbawi nas na siłę. Kto olewająco podchodzi do Jezusa, traktuje Go obojętnie, kto unika relacji z Nim, pokazuje, że nie interesuje się Nim. Fakt, że On czeka, aby zgładzić grzech. Ale nie zrobi tego na siłę. Jezus nie jest gwałcicielem naszej wolnej woli, szanuje ją. W takim wypadku trzeba mieć pretensje tylko do siebie, a nie do Boga. Skutki decyzji ponosimy sami, sami musimy z nimi żyć. Mamy swój rozum, swoje lata. Jan wybrał – dał świadectwo. My, chrześcijanie, jesteśmy obdarzeni ogromną godnością, mamy cudownego Ojca. Czy jednak znajdziemy odwagę do świadectwa? Panie, umocnij wiarę naszą!