Liturgia Słowa 1 niedzieli Wielkiego Postu:
Rdz 2,7-9; 3,1-7 Ps 51 Rz 5,12.17-19 Mt 4,1-11
W minioną Środę rozpoczęliśmy w Kościele okres Wielkiego Postu, w czasie którego więcej czasu poświęcamy na rozważanie cierpienia, Męki i Śmierci Jezusa, które skutkowało odkupieniem każdego człowieka. Wchodźmy w Wielki Post, módlmy się, pośćmy, dzielmy się jałmużną, chodźmy na nabożeństwa Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali, aby wraz z Panem przejść drogę wiary oczekując Poranka Zmartwychwstawania. Nie zmarnujmy tego czasu.
Dzisiejsza Liturgia Słowa pokazuje nam walkę człowieka, którą codziennie musi toczyć. W pierwszym czytaniu słyszymy: „wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7). Na początku stworzenia nie było walki. Bóg stworzył nas jako żywych, aby żyć Bożą miłością. Dowodem na to jest miejsce, gdzie Bóg nas umieścił: „A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące” (Rdz 2,8-9). Bóg daje człowiekowi raj. Bóg daje człowiekowi wszystko, nie potrafi dać mniej. Mimo tego człowiek wszedł w grzech. Ewa i Adam, pierwsi rodzice okazali pychę i nieposłuszeństwo względem Boga w ogrodzie Eden. Wtedy wszedł w nasze życie grzech. Św. Paweł skomentuje to w II czytaniu: „Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” (Rz 5,12), wszyscy zgrzeszyli. Wszyscy, tzn, ja i Ty. Jesteśmy ludźmi, grzesznikami. To jak z pieczeniem chleba, gdy jedna blaszka jest wadliwa, ma wgięcie, to wszystkie inne chleby będą mieć dokładnie tą samą skazę. Tak samo jest z nami. Grzech nas dotyka i taka jest prawda.
Przejdźmy do Ewangelii. Jest ona raczej znanym fragmentem Ewangelii. Jezus jest na pustyni, jest kuszony. Jezus wychodzi na nią sam, niema nikogo obok siebie, żadnego z uczniów. Jest całkiem sam. Czasami w naszym życiu jest tak, że pewne rzeczy, sprawy, należy przemyśleć na osobności. Każdy z nas ma chyba takie doświadczenie, że w chwilach trudności mówimy komuś: zostaw mnie samemu. Takie chwile są cenne, są chwilami wzrostu duchowego. Ta perykopa jest ponadto niejako duchową autobiografią Jezusa, gdzie widać Jego tajniki serca i duszy, czujemy Jego przeżycia. Jest ona więc dlatego nam taka bliska. Każdy z nas może się w niej odnaleźć, dostrzec i doświadczyć pokrzepienia w walce o siebie i swoje zbawienie…I to jest wskazówka dla nas. Wierze pomaga cisza i momenty samotne. Wtedy z człowieka wychodzi co w nim jest, wychodzi jaka walka w nim się toczy. Czasami w ciszy człowiek widzi ogrom swojej biedy, że nie ma w sobie nic, albo płacze bo nie potrafi sobie poradzić z ostatnimi wydarzeniami, czasami człowiek takie chwile spędza na modlitwie, dziękując Bogu. Cisza i samotność pokazują nasz charakter i to w jakim kierunku nasza walka idzie. Walka duchowa.
Taki obraz walki pokazuje nam dzisiaj Jezus. Do Jezusa przychodzi zły, który w tekście występuje 6x (4x diabeł, 1x kusiciel i 1x szatan). Przychodzi często i w różnych sytuacjach, i doświadcza człowieka. Czytamy najpierw: „A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». Lecz On mu odparł: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych»” (Mt 4,2-4). Szatan do Jezusa przychodzi po 40 dniach postu, zapewne był On bardzo zmęczony, może na granicy życia i śmierci. Fizycznie był bardzo słaby. I pierwsza sytuacja dotyczy potrzeb człowieka – jedzenie, picie, odzież, inaczej posiadania czegoś. Kusi Jezusa, aby wykorzystał swoja moc do egoistycznych celów. Każdy z nas chce coś mieć i to nie jest złe, sam Jezus miał np. swoją tunikę (J 19,23), ale w swojej odpowiedzi Jezus pokazuje na właściwą hierarchie wartości, na umiejętność postawienia wyżej Słowa Bożego, Jego Praw od naszych zachcianek. Walka w nas się toczy o to, co postawimy wyżej: swoje potrzeby czy Boże Słowo. Jezu, o wolność w posiadaniu, od nadmiernego posiadania, od samolubnego ich wykorzystywania, broń mnie!
Dalej czytamy: „Wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: «Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień». Odrzekł mu Jezus: «Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego” (Mt 4,5-7). Na pewno była by to sensacja, gdyby Jezusowi się udało, byłby sławny, miałby od początku swojej działalności wielu uczniów. Tylko Jezus za każdym razem musiałby ich coraz bardziej zaskoczyć. A wiara nie opiera się na sensacji. Wiara opiera się na zaufaniu Bogu i wierności Jemu. Jezus odrzuca tę pokusę sławy. Każdy z nas chciałby być sławny. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie chciano zająć miejsca Boga i ufać Jemu w codzienności. Tutaj właśnie objawia się ryzyko, do którego jesteśmy zdolni. Panie, od pokusy sławy i polegania na sobie, broń mnie!
Ostatnia pokusa: „Wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon». Na to odrzekł mu Jezus: «Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz»” (Mt 4,8-10). To pokusa niezależności od Boga. Ale, jak powiedział papież Franciszek: albo służymy Bogu, albo szatanowi, nie ma innej możliwości. Zgoda na propozycje szatana byłaby kompromisem. A Jezus wiedział, że z nim nie ma kompromisów. Czasami uważamy, że możemy żyć wg zasady: Panu Bogu świeczkę, diabłu ogarek. Ale tak nie ma… Wybierajmy Boga!