Liturgia Słowa 33 niedzieli zwykłej:
Prz 31,10-13.19-20.30-31 Ps 128 1 Tes 5,1-6 Mt 25,14-30
Mija dalej miesiąc listopad. To miesiąc refleksji nad życiem i pamięci o zmarłych. Często słyszymy o odpustach w Kościele. Czym one są? Odpust jest to darowanie przez Boga kary doczesnej za grzechy już odpuszczone. Każdy grzech pociąga za sobą karę. W sakramencie Pokuty Bóg odpuszcza nam winę, pozostaje jednak kara za skutki wywołane naszymi grzechami. Odpusty mogą być zupełne – zyskujemy wtedy darowanie całej kary, albo cząstkowe – darowana nam jest część kary. Korzystajmy z tej ogromnej łaski dla siebie i dla naszych zmarłych.
W dzisiejszej Liturgii Słowa Bóg przypomina nam, że każdy z nas jest obdarowany i wezwany do rozwoju tego co ma. W Ewangelii czytamy: „Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi” (Mt 25,14). Klasyka, jeżeli chodzi o Jezusowe przypowieści, jakiś Pan, który oznacza Boga, jacyś słudzy, którzy mówią o ludziach, jakieś zadanie, wobec którego mamy określić swoje zachowanie. Popatrzmy najpierw na to, że jest Bóg, który każdemu coś rozdaje: „przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał” (Mt 25,14-15). Każdy otrzymuje od Boga coś na miarę swoich zdolności. Talent wówczas to ok. 34 kg złota, które wystarczyło wówczas, dziś na pewno też, na założenie i rozwój swojej firmy. Każdy wg swoich zdolności, różnych, ale takich, które mają dać nam rozwój i szczęście. Dlaczego tak? Bo jak popatrzymy, dwoje sług rozwinęło talenty, powiększyło je. Na pewno byli szczęśliwi i dumni z siebie, z tego czego dokonali: „Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem” (Mt 25,). Warto zobaczyć, że Bóg dając talenty nie mówił, jak mają je rozmnażać, nie mówił zrób to czy tamto, zostawił wolność tym ludziom. Bóg nie chce nami sterować niczym marionetkarz lalkami. Ale On chce, abyśmy sami podejmowali decyzje rozwoju.
Czytamy w Ewangelii, że Pan powiedział do sług: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” (Mt 25,21.23). Pan chwali ich inicjatywę, ryzyko rozwoju. Wykorzystali szansę, jaką dostali. Od Boga dostajemy wiele szans, wiele możliwości. Bóg chce, aby je rozwijać. Każdy ma minimum jeden talent. Każdy jest w oczach Boga jedyny i niepowtarzalny. Każdy ma swoją misję do spełnienia. Dopiero, gdy je rozwijamy, dopiero wtedy stajemy się ludźmi dobrymi i wiernymi Bogu. Warto zobaczyć, że Bóg nie chce, abyśmy żyli zachowawczo, nie podejmując ryzyka, nie chce, żebyśmy byli wycofani.
Widać to zwłaszcza w postawie trzeciego sługi, który: „poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana” (Mt 25,18). To najgorsza postawa w wierze. Postawa wycofania i nierobienia niczego. Takie zawieszenie w próżni nie rozwija. Choć podjął jakiś trud – zakopał skarb. Ale efekt wysiłku był daremny, bezowocny wobec zaangażowania. Na dodatek, jego motywacją życia nie był rozwój, co strach i lęk. Znał on przecież owego Pana, którego określa: „Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” (Mt 25,24-25). W oczach sługi, ów Pan był wymagający i surowy. I według tego jest osądzany. Pada wyrok: „Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. (…) Dlatego odbierzcie mu ten talent” (Mt 25,). Pan zabiera talent.
Niektórzy mogą myśleć, że Bóg jest właśnie taki – surowy i pazerny, że żąda więcej niż potrafimy. Bóg jednak chce nam pokazać coś zupełnie innego. Bóg pragnie naszej pomysłowości, inicjatywy, korzystania z wolności, ale oczekuje również owoców. Bóg obdarowuje każdego. Nie jest istotne ile posiadamy z perspektywy Boga. Ludzie niestety oceniają siebie nawzajem i porównują. Popatrzmy, jak mówimy: temu to się w życiu udało, on ma wszystko, jak mu się łatwo i dobrze żyje: ma rodzinę, dobrą pracę, dom, nie ma kredytu. Niestety, tak nam się zdarza. Mówimy to z jakimiś kompleksami, niskim poczuciem wartości, frustracjami, pretensjami, zazdrością, zawiścią czy agresją. Ale z drugiej strony, mówimy: ale mi się w życiu powiodło, wcale nie muszę tak ciężko pracować, a mam wszystko, nie tak jak ten mój sąsiad czy kolega z pracy. Oni pracują i cały czas im pod górkę, a ja to mam dopiero życie. Wtedy wychodzi z nas pycha, pogardliwość czy lekceważenie innych. Nie jest to celem Boga. Bóg chce, żeby zobaczyć przede wszystkim, że jest się obdarowanym i rozwijać to co się ma. Od nas zależy, jak rozwiniemy nasze życie i talenty. Warto dobrze korzystać z tego co się ma: życia, umiejętności, relacji, zdolności. Warto korzystać z okazji, nie jak złodziej, ale jak wolny człowiek, który odpowiedzialnie podejmuje swoje życie. Ryzyko kosztuje, ale ryzyko pomaga w rozwoju.