Liturgia Słowa 3 niedzieli Adwentu:
Iz 61,1-2a.10-11 Łk 1,46-54 1 Tes 5,16-24 J 1,6-8.19-28
W Adwencie różne znaki towarzyszą nam w przygotowaniu się do Bożego Narodzenia. Są roraty, figurki dla dzieci, schodki Jezusa itd., ale jest i wieniec Adwentowy. Kiedyś słyszałem ciekawe tłumaczenie czterech świec: pierwsza to symbol wybaczenia przez Boga grzechu nieposłuszeństwa Adama i Ewy, druga to symbol wiary patriarchów żydowskich oczekujących Ziemi Obiecanej, trzecia radość króla Dawida z przymierza z Bogiem i ostatnia przepowiadanie proroków oczekujących Mesjasza. Razem świece przygotowują na spotkanie z Bogiem żywym. Dziś już trzecia świeca, blisko więc do końca Adwentu, warto wykorzystać ten czas.
Słowo, które kieruje do nas dzisiaj Bóg w Liturgii od początku mówi o radości z oczekiwania na Kogoś. św. Jan w swojej Ewangelii pokazuje to w końcowym zdaniu: „Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu” (J 1,28). Betania, to znaczy dom ubogich, dom ucisku i nędzy. Dojść do Betanii można było w różny sposób, ale wzmianka św. Jana pokazuje rzekę Jordan i chrzest nawrócenia. By więc dojść do tego, co w tej Ewangelii jest ważne, by dojść do domu ubogich, trzeba było, jak słyszeliśmy w poprzedniej niedzieli, „przyjąć chrzest w rzece Jordan, wyznając /przy tym/ swe grzechy” (por. Mk 1,). By wejść do tego domu, by zrozumieć sens dzisiejszej Ewangelii trzeba zacząć od uznania swojego grzechu i chęci nawrócenia, czyli odwrócenia się od zła, porzucenia zła. Ta chęć musi być w człowieku. Taka jest sytuacja człowieka – grzech, ucisk i nędza. I w tej sytuacji, dla człowieka biednego, jest ratunek – Jezus.
św. Jan Chrzciciel mówi: „który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała” (J 1,27). Greckie bastadzo, to nosić, zdejmować. Jan się uniża, jest mniejszy od niewolnika. Był to celowy zabieg. Przez to św. Jan Chrzciciel miał pokazać, że ten Kto idzie za nim jest naprawdę wyjątkową Osobą, jest Kimś bardzo ważnym. I choć nie pada tu określenie Pan wobec tej Osoby, można Ją tutaj zobaczyć. W tamtych czasach tylko Pan, właściciel niewolnika mógł mu zwrócić wolność. św. Jan Chrzciciel daje więc do zrozumienia, że Ten, kto przychodzi, daje wolność, przywraca ją, tym, którzy wcześniej uznali w sobie grzech i przeszli do domu ucisku, nędzy i ubogich, do Betanii. Na tą Osobę warto więc czekać, dużo bardziej niż na wyprzedaże czy okazje w Biedronce czy Black Friday. Takiej okazji nie wolno przegapić, a istnieje taka możliwość.
Św. Jan Chrzciciel mówi do nas: „Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie” (J 1,26b). św. Jan uświadamiał ludziom, że Jezus już jest, że oczekiwanie zakończone. Te słowa są niezwykle aktualne. Mamy Jezusa, w Kościele, w Sakramentach. Mamy na wyciągnięcie dłoni. On jest pośród nas. A dzisiejszy świat, robi dokładnie to samo, co ówcześni Żydzi: „Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: Kto ty jesteś?” (J 1,). Dzisiejszy świat też śpi, dzisiejszy świat też pyta kto Ty jesteś Jezu, szuka cały czas dowodów, wchodzi w niepotrzebną polemikę i głupie gatki. Przyjście Jezusa, Jego obecność ma pokazać, że Jezusowi chodzi o prawdziwą relację. Można skupić się na religijności: być w Kościele, bo wypada, ubrać choinkę, tak robili rodzice czy dziadkowie, przystroić dom światełkami, bo to modne, wysłać kartę z życzeniami z szacunku. To nie świadczy o wierze, to świadczy o zwyczajach i pewnej religijności. Jezusowi chodzi o coś większego, głębszego. Jezusowi chodzi o żywą wiarę, czyli prawdziwą relacje z Nim, nie wymagania dowodów, obliczeń matematyki i fizyki, zamknięcia Go w pudełku i prowadzeniu badań. Jezus chce prawdziwej wiary, zaangażowania serca, bijącego i żyjącego.
Do tego prowadzi zwykła rozmowa. Często czujemy się wtedy nieswojo, skrępowani, że z Jezusem można tak rozmawiać. Wiele osób chcę się przez to przebić, ale coś ich blokuje. Wiele nie potrafi sobie tego wyobrazić. Otóż, trzeba tego spróbować: np. chodząc po pokoju i mówiąc na głos, prosto i zwyczajnie, klęcząc przed łóżkiem czy idąc do sklepu albo stojąc w korku czy w kolejce. Nie ważny tu jest wiek i stanowisko. Nie ma co myśleć, że się człowiek wygłupi czy wydruni. W tym momencie liczy się tylko relacja, ja i Jezus. W życiu wiele okazji przegapiliśmy, wielu dobrych przyjaciół mogło nam przemknąć, bo nie wykorzystaliśmy tej jednej sekundy czy nie pociągnęliśmy rozmowy. W relacji z Jezusem też chodzi o przyjaźń i warto jej nie przegapić. Warto zrobić coś od siebie, warto zrobić coś więcej. Miarę naszej wiary nie jest to co jest obowiązkowe, ale to co potrafimy zrobić więcej.