Liturgia Słowa 22 niedzieli zwykłej:
Jr 20,7–9 Ps 63 Rz 12,1–2 Mt 16,21–27
Rozpoczynamy miesiąc wrzesień. Dla wielu to rozpoczęcie nowego roku szkolnego czy formacyjnego. Dla innych to miesiąc związany z walkami o Ojczyznę. To wszystko jednak warto zawierzać Bogu i Jego Opatrzności.
Jezus w dzisiejszej Liturgii Słowa pokazuje nam cel naszego życia. Sam zaczyna: „Jezus zaczął wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 16,21). Jezus idzie do Jerozolimy. On, Bóg, wraca do miejsca świętego, do siebie, miejsca poświęconemu Bogu. Jerozolima musi więc być bez Boga, skoro Bóg do niej wraca i to tak uroczyście. Jednak cel drogi Jezusa nie jest łatwy. Nie wraca On na piedestale, nie jest wnoszony jak w Starym Testamencie w Arce przy oklaskach ludzi, przy ich oczekiwaniu, wielbieniu. Dziś Jezus przypomina, że wraca do Jerozolimy sam, aby oddać za nas życie. Aby nas odkupić, aby dać nam możliwość zbawienia. I to się dokonało dwa tysiące lat temu. Jesteśmy chrześcijanami, czyli należymy do Chrystusa. Już od momentu Chrztu w nas powstało owo tajemnicze znamię przynależności. Sam Jezus idzie do Jerozolimy, miejsca świętego i otoczką tego jest możliwość odkupienia i zbawienia dla nas. Jednak my idąc za Nim mamy już iść do innej Jerozolimy, Nowej, zapowiadanej w Apokalipsie. Nowego Jeruzalem, czyli Nowego Nieba. (zob. Ap 21-22).
Jezus dokonał już dzieła odkupienia, teraz wszystko zależy do nas, gdzie idziemy. Dlatego w dzisiejszej Ewangelii pada zaraz słowo: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mt 16,). Poprzez Chrzest mamy możliwość życia w stanie łaski uświęcającej, mamy możliwość kroczenia za Jezusem do Nowej Jerozolimy. Jesteśmy odkupieni i to nie jest marzycielstwo. Realizm podpowiada nam, że życie to ciągłe pasmo wydarzeń. To one poprzez nasze decyzje, wpływają na to co się z nami dzieje tu i teraz oraz w bliskiej przyszłości. Dlatego Jezus tak przestrzega przed zatracaniem siebie i swego serca oraz duszy. Żyjemy w ciągłym wyborze między tym co chcemy a tym co naprawdę potrzebujemy. Źle korzystamy z tej propozycji gdy robimy co chcemy, ulegamy emocjom, pożądaniom i chwilom, niby pod płaszczykiem dobra – wyjść wcześniej z pracy, podrobienie podpisu, mały flirt. Niby nic, a jednak łamiemy sobie serca i sumienia, oswajając je ze złem. Jezus prosi jednak, abyśmy potrafili wybierać mądrze, świadomi tego, ze jestem za siebie odpowiedzialny.
„Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania” (Mt 16,). On przyjdzie i będzie nas sądził za nasze postępowanie. Możemy być nieidealni, możemy wszystkiego nie wiedzieć. Dlatego to Jezus nas prowadzi, jak na początku Ewangelii. Pójście za Nim kosztuje. Czasami trzeba z czegoś zrezygnować, czasami trzeba się w czymś cofnąć. Ale zysk jest wielki – Nowe Jeruzalem. Dlatego Kościół od wieków poleca nam dobrą praktykę, która ma nas przygotować na to spotkanie. Rachunek sumienia – umiejętność dostrzeżenia dobra danego dnia, umiejętność dostrzeżenia wad i zła oraz postawa przebaczenia. Czasami jesteśmy za bardzo przyzwyczajeni do swojego życia: robimy to samo, nuda i rutyna aż dymi. Rachunek sumienia ma nas z tego wytrącić, ma nas rozwijać. To tak jak w życiu z zimnym prysznicem. Gdy jesteśmy zaspani, brakuje nam energii idziemy, bierzemy prysznic. Cuci nas momentalnie. Kroczenie za Jezusem nie jest łatwe, tak jak codzienna praktyka rachunku sumienia. Bo to codziennie zmaganie się ze słabościami, trudnościami, bo to ciągła walka. To czasami nudzi. Ale Jezusowi zależy na tym, aby gdy przyjdzie w chwale Ojca nas zaprowadzić do nieba. Warto za Nim iść, wiernie. Nowe Jeruzalem czeka.