Liturgia Słowa 4 niedzieli Adwentu:
2 Sm 7,1-5.8b-12.14a.16 Ps 89 Rz 16,25-27 Łk 1,26-38
Adwent dobiega końca, to już 4 i ostatnia niedziela Adwentu 2017, zaraz zasiądziemy do Wigilii i będziemy cieszyć się Bożym Narodzeniem. Adwent miał nas doprowadzić do tego, że będziemy przygotowani na przyjęcie Jego: w Kościele, w sakramentach i w drugim człowieku. Skoro dziś Wigilia, warto zadbać o to, aby to był czas przeżyty również w duchu modlitwy: śpiewając kolędy, modląc się wspólnie za siebie.
Słowo z dzisiejszej niedzieli bezpośrednio podprowadza pod temat świąt Bożego Narodzenia. Zwłaszcza Ewangelia ukazuje, jaki Bóg jest. „W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja” (Łk 1,). Patrzymy na Nazaret. Mała mieścina, wówczas nic nie znacząca, leżąca w Galilei, krainie spoganiałej, gdzie Żydzi wymieszali się z poganami krwią i kultem. Nikt nie spodziewał się, że Bóg przyjdzie do takiego miejsca. Absolutnie. Wszyscy spodziewali się, że Bóg przyjdzie do Jerozolimy, swojego świętego miasta. Spodziewali się, że z Jerozolimy Bóg zacznie wyzwalać Izraela. Tymczasem wszystko zaczyna się w takiej dziurze. Bóg pokazuje nam dzisiaj, że nie ma dla Niego miejsca, które nic nie znaczy, że nie ma osoby, która była by dla Niego nieważna. I to jest pierwsza dobra nowina dzisiejszej niedzieli. Dla Boga to gdzie jesteś, to jaki jesteś jest ważne. I do tego miejsca On chce wejść, w tym miejscu On chce być. Nie chce omijać Ciebie, Twojej historii życia, trudnych miejsc, błahostek! Dla Niego nie jesteś zapchajdziurą, nie jesteś dodatkiem do mapy świata, ale jesteś centrum świata.
Drugą wskazówkę daje nam św. Gabriel, archanioł. „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus” (Łk 1,). Gabriel zwraca się po imieniu do Maryi. Tak samo Bóg dziś zwraca się po imieniu do każdego z nas. I zaprasza nas do tego, żeby począć w sobie i rodzić Jezusa. Dzieci rodzi się w bólu, rodzi się w trudach, bardziej zrozumieją to kobiety, niż my mężczyźni. Bóg chce przez człowieka, przez Ciebie przychodzić na świat: dziś, jutro, codziennie. Będzie to nieraz trudne i bolesne, będzie kosztowało czasami: wyrzeczenia się siebie – gdy będzie trzeba wierności Bogu czy żonie / mężowi, złamania swojej dumy – gdy trzeba będzie kogoś poprosić o pomoc, schowania pychy do kieszeni – gdy trzeba będzie powiedzieć przepraszam, itd. Będzie po ludzku pokazywało, że się przegrało, bo się uniżyło. Ale przyniesie radość, tak jak matki nie pamiętają o bólu rodzenia później, gdy dzieci dorastają, ale cieszą się chwilą radości i dumy ze swego dziecka. Tak samo my, gdy będziemy tacy uwaleni dobrocią, zmęczeni wiernością Jemu poczujemy w swoim sercu dumę i radość z relacji z Jezusem. To jest druga wskazówka. Bóg, który chce dziś przez nas przychodzić na świat.
I ostatnia wskazówka. Jak to wszystko się stanie? Jak w tym wszystkim wytrwać? „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” (Łk 1,). W tym wszystkim ciężko będzie po ludzku samemu, o własnych siłach. Wiemy, że choć nie wiadomo jak mocno byśmy się spinali, jak byśmy sami chcieli siebie pilnować i różnych drzwi, żeby zło nas nie dotknęło, to nie damy rady. Zło jest inteligentne i tam, gdzie wydaje się, że obwarowaliśmy się niczym przeor Augustyn Kordecki i Andrzej Kmicic na Jasnej Górze w czasie potopu, tak ono znajdzie dziurkę, aby wejść. Jedyną pomocą jest Duch Święty, moc Najwyższego. Duch Święty dany nam w czasie Chrztu, umacnia nas w czasie Bierzmowania. Daje wszelkie dary. Warto modlić się codziennie do Niego, aby On nas umacniał, aby nas odnawiał. Mamy tak wiele modlitw do Ducha Świętego, warto z nich korzystać, bo jak podpowiada Pismo Święte: „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,26). Gdy brakuje Ci sił, gdy brakuje chęci i motywacji do życia, gdy czujesz się wypompowany, pomódl się do Ducha Świętego. On ogarnie to co wydaje Ci się nie do ogarnięcia i zrobi z tego dobro.
To Boża rada dla nas. Decyzja należy od nas. Warto od Maryi uczyć się postawy: „Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,). Maryja w pokorze tak przyjęła Boży plan i Jego propozycje. Mówiąc służebnica zdała się na Boga całkowicie. Wtedy dzieje się coś jeszcze, jest jedno zdanie, które zazwyczaj jest jakoś pomijane: „Wtedy odszedł od Niej anioł” (Łk 1,). Życie ma skonfrontować nas z propozycją Boga, z tym co On nam daje i proponuje.